Historia ta wydarzyła się naprawdę i to wcale nie tak dawno temu, bo może w latach pięćdziesiątych. Powszechne stało się wtedy podejmowanie pracy przez kobiety, dojazdy w tym celu do nieodległego Krakowa. Trzeba było wstawać bardzo wcześnie rano, aby pierwszym autobusem odjeżdżającym około piątej rano dojechać na czas do fabryki czy biura. Latem o tej porze było już widno i słońce dawno wznosiło się nad horyzontem. Sąsiedzi zaś pracowali już często na polu. Jednakże późną jesienią czy zimą wieś pogrążona była jeszcze w ciemnościach, a na drogach było jeszcze zupełne pusto. Rzecz dotyczy kobiet, także kobiet – matek. Te również pracowały zarobkowo aby poprawić sytuację bytową rodziny. Wstawały więc bardzo wcześnie rano i udawały się do swoich zakładów. Czyniły tak nawet wtedy, kiedy były w odmiennym stanie, kiedy oczekiwały dziecka. W tamtym czasie pojęcie „ciąży zagrożonej” w zasadzie nie funkcjonowało i właściwie do dnia porodu ciężarne kobiety wykonywały swoje zawodowe obowiązki, nierzadko bezpośrednio z zakładu pracy trafiając na oddział położniczy. Wykonywały, a przecież…
Najstarsze obyczaje i zwyczaje nakazywały szczególną ochronę matki i jej nienarodzonego dziecka.
Od pierwszych tygodni ciąży kobieta winna być traktowana inaczej niż zazwyczaj. Ciężarną obejmowały także liczne nakazy i zakazy wynikające z troski o jej zdrowie, pomyślny przebieg ciąży, lekki i szczęśliwy poród. Nakazy i zakazy wynikały także z troski o zdrowie i prawidłowy rozwój, a także cechy charakteru dziecka. Złe skutki, w szczególności mógł wywołać nagły strach, czyli, jak powiadano, „przestraszenie” lub „przestrach”, grożące poronieniem, mogące sprawić, że dziecko urodzi się płaczliwe, nerwowe, a nawet dotknięte padaczką. Powszechnie uważano, że kobieta w ciąży jest specjalnie narażona na działanie złych duchów, np. boginek, na zakusy czarownic, na różne podstępne diabelskie sztuczki, na urok złych oczu i czary. Podlegała więc pewnej izolacji terytorialnej. Zwłaszcza po zachodzie słońca i oczywiście w nocy ( w porze, która sprzyjać miała złym duchom i nadprzyrodzonym zjawiskom) nie wolno jej było opuszczać obejścia, podchodzić do ogrodzenia i rozmawiać z sąsiadami ( mogły się pod nich podszyć złe duchy, czarownice), a nawet wychodzić poza próg domu. 1
Zdarzyło się, że oto młoda kobieta ze Stradomia, będąca już w zaawansowanej ciąży, wczesnym rankiem udawała się do pracy. Była to późna jesień, listopadowy przedświt. Ciemności ogarniały całą okolicę. Opary mgły unosiły się znad rzeki. Na drogach było zupełnie pusto. W pewnym momencie kobieta zauważyła, że od drogi – gościńca biegnie w jej stronę wielki, biały pies. Wyłonił się nagle z mgły i wielkimi susami podążał, jak się jej zdawało, bezpośrednio na nią. Przestraszona, chwyciła się rękami za swój, już pokaźny, brzuch, jakby chcąc chronić nienarodzone dziecko. Ale pies jak nagle się pojawił, tak nagle przepadł. Bez jednego szczeknięcia, bez szmeru… Tego dnia w pracy kobieta czuła się źle. Po paru godzinach zauważyła, że dziecko przestało się ruszać. Następnej nocy przyszła na świat dziewczynka, która jednakże przeżyła tylko kilka tygodni.
Bardzo podobny przypadek wydarzył się mniej więcej w tym samym czasie w Bęczarce. I tu młoda kobieta w ciąży idąc bardzo wcześnie do pracy, jeszcze przed wschodem słońca, przestraszyła się wielkiego, białego psa, który nie wiedzieć skąd się pojawił i nie wiedzieć gdzie zniknął. Synek tej kobiety przyszedł na świat martwy…
Dlatego stan błogosławiony wymaga szczególnej troski i ze strony samej matki, i ze strony jej otoczenia, najbliższych, a wtedy żaden Biały Pies nie będzie miał przystępu.
E.D.
1 B. Ogrodowska - Polskie tradycje i obyczaje rodzinne. – Sport i Turystyka MUZA SA, Warszawa 2007