Czarny pies na Jaworznej

2014-01-02 15:20
2 minuty czytania

Działo się to jeszcze przed pierwszą wojną światową. A historię słyszałam od leciwej sąsiadki, której z kolei o zdarzeniu opowiadała jej matka z czasów, kiedy była małą dziewczynką.

Otóż któregoś wieczora doniesiono jej z kolei matce, że w sąsiedniej Krzywaczce umarł nagle wujek. Podobno znaleziono go martwego na drodze do domu. Leżał koło kałuży. Czy utonął w niej zachłystując się, czy zasłabł i żywota nagle tam dokonał – nikt nie wiedział, bo nikt tej śmierci nie oglądał. Wieczór bowiem był wczesny, słotny, jesienny. Zanim zmarłego znaleziono zimny już był i nie do cucenia. Oczywiste też było, że i na posługę kapłańską za późno, bo księdza do umarłego się już nie wozi. Co tedy umarły miał na sumieniu to i na tamten świat zabrać musi i tam ze swoich win się tłumaczyć, bo na ziemi niczego już poprawić nie może. Jedynie jakby mu pozwolono żywych o wsparcie prosić, ale to nie pod własną, ale przybraną postacią.

Tak i powiadomiona gospodyni rychło przebrała się z codziennej przyodziewy w nieco świąteczniejszą, ciepłą, że to plucha była. Kiedy jednak spojrzała w okienko, za którym rozciągały się już wieczorne ciemności, to jakiś strach ją przejął.

- Maryś, a to się ubieraj. Obie pójdziemy.

Dziewczynka rychło się zebrała, że to coś ciekawego miało się wydarzyć, a i nieco dumy z matczynego wyboru też ją przeniknęło, bo reszta rodzeństwa miała zostać w chałpie i tu wszystkiego pilnować.

Nie było daleko do Krzywaczki. Ludzie w tamtych czasach wprawieni byli do pieszych wędrówek, bo przecież stale pieszo wędrowali a to do Myślenic, a to i do samego Krakowa. I to jeszcze nosząc pełne kosze towaru (nabiału) na targ.

Kiedy przybyły na miejsce, zmarłego już przyniesiono i ułożono na słomie w stodole. Marysię posadzono w izbie i przy piecu raz żeby się ogrzała, a dwa żeby właściwie jeszcze dziecku, zmarłego i to nagle, nie pokazywać.

Matka sama z płaczącą bratową wziąwszy lampę, udały się do stodoły. Wróciły po jakimś czasie. Marysia przysnęła przy piecu. Kobiety odmówiły kolejny już różaniec i o dobrej już nocy Marysia z matką wracały błotnistą drogą przez Przymiarek i Jaworzną do domu. Jak już wspomniano, noc była ciemna, mżył drobny deszcz. Światła w nielicznych wtedy przy drodze domach, dawno pogasły. Przechodniów też żadnych nie spotkały. W pewnym momencie Marysia obejrzała się za siebie właściwie nie wiadomo z jakiego powodu. I nagle z ciemności wyłonił się ogromny Czarny Pies. Przerażona dziewczynka przywarła do spódnicy matki. Kobieta przytuliła dziecko drżąc ze strachu.

W okolicy takiego psa nie było. Ale Pies obojętnie minął je obie nie oglądając się nawet i żadnej szkody im nie czyniąc. Żyjąc długo Marysia zawsze wspominała, że na pewno była to dusza wujka, któren rzadko do kościoła chodził i rzadko przyjmował sakramenty…

Podobne przypadki były powszechne w dalekiej Bawarii. Znane są opowiadania o Czarnym Psie – Schwarze Pudel, pojawiającym się w Allgau. Mieszkańcy wierzą, że jest to dusza człowieka pokutującego za zaniedbania w praktykach religijnych i nagle zmarłych.1

      E.D.

 

1 Allgauer Sagen – H. Endros, A. Weitnuer. Franz Brack Verlag, Altusried

 

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
Głogoczów Edukacja i kultura Teksty Legendy
Ustawienia dostępności
Wysokość linii
Odległość między literami
Wyłącz animacje
Przewodnik czytania
Czytnik
Wyłącz obrazki
Skup się na zawartości
Większy kursor
Skróty klawiszowe