"Boże Narodzenie w wiejskiej tradycji" aut. Elżbieta Dymek

2014-02-07 11:39
3 minuty czytania

Na Boże Narodzenie przybywa dnia na pojedzenie.

Boże Narodzenie i poprzedzająca je Wigilia przypadają w porze zimowego przesilenia słońca. Od najdawniejszych czasów Wigilia otwierała rok słoneczny, wegetacyjny i tradycyjny rok obrzędowy. W Kościele słowem "wigilia" określa się dni poprzedzające wszystkie ważniejsze święta. W polskiej tradycji nazwa ta zrosła się głównie z dniem 24 grudnia, z dniem poprzedzającym Boże Narodzenie.

Początki obchodów Świąt Bożego Narodzenia sięgają IV w. Święta te po raz pierwszy znalazły się w kalendarzu liturgicznym w roku 354. Obchody zaś Wigilii sięgają VI w.[1]

Także i w wiejskiej tradycji obchodzenie Bożego Narodzenia rozpoczynało się już w dzień Wigilii. Uważano, że jaka Wigilia taki później cały rok. Starano się więc unikać jakichkolwiek kłótni i sprzeczek, a dzieci szczególnie uważały, aby nie zasłużyć na karę, bo potem przez cały rok nie unikną karcenia. Zwracano uwagę na pogodę, także w sam dzień Bożego Narodzenia, bo jak powiadało przysłowie: Jak Boże Narodzenie jasne, to stodoły ciasne. Pogoda na Boże Narodzenie była wywróżona już w św. Barbarę, a więc: Jak Barbara po lodzie, to Boże Narodzenie po wodzie. Jak Barbara po wodzie, to Boże Narodzenie po lodzie. O dziwo - przysłowia te się sprawdzają i jest tak do dziś! Zwracano uwagę na fazę księżyca - jeżeli w Wigilię księżyca przybywało, a najlepiej jakby był w pełni, to wróżyło urodzajny rok. Jeżeli natomiast ubywało go lub, co gorsza, był na nowiu, to przepowiadało niestety słabe zbiory. Dla mieszkańców wsi utrzymujących się z pracy na roli i zależnych od pogody i urodzaju, wszelkie informacje o plonach i możliwości ich ochrony i powiększania, miały szczególne znaczenie.

Wigilia mijała więc w wielkim staraniu zarówno o przygotowanie najbliższego święta jak i przepowiadaniu całego nadchodzącego roku. Należało przede wszystkim przygotować wieczerzę, do której o wzejściu pierwszej gwiazdy, miała zasiąść cała rodzina. Należało też przygotować wszystko na kolejne dni Świąt - przede wszystkim na Boże Narodzenie. Obowiązywał bowiem całkowity zakaz wykonywania jakichkolwiek prac, poza absolutnie koniecznymi. Do takich koniecznych prac należało obrządzanie inwentarza, ale już gotowanie posiłków było ograniczane. Gotowano jedynie rosół wołowy - żeby bydło się darzyło. Nie wolno też było sprzątać, zamiatać izby, nosić wody, w żadnym razie rąbać drzewa. Wszystko winno być przygotowane dzień wcześniej.

W Wigilię obowiązywał całodzienny całkowity post. Co najwyżej małe dzieci mogły posilić się ziemniakami w mundurkach upieczonymi w tajemnicy w popielniku. Dopiero przy wieczerzy wigilijnej można było się najeść do syta. Potrawy jednak były również tylko postne. Miało ich być dwanaście, na wspomnienie dwunastu pokoleń Izraela, czy też dwunastu apostołów. Chyba jednak rzadko się zdarzało, aby rzeczywiście zrealizowano tę zasadę. Był więc kompot z suszonych owoców, barszcz z uszkami, barszcz z fasolą - jaśkiem, kluski z makiem, polewka z suszonymi śliwkami i kluskami ziemniaczanymi, grochówka, kapusta z grzybami, ziemniaki, no i ryba, najczęściej karp. Na koniec strucla, którą jedząc należało pod stołem "zbierać grzyby", czyli resztki spadłe ze stołu. Kto najwięcej nazbierał, ten w ciągu roku też będzie miał w lesie szczęście dużo grzybów znaleźć. Zajęcie to należało najczęściej do dzieci z racji ich możliwości przemieszczania się popod stołem... Na stole wigilijnym leżał biały obrus, a pod nim ziarna zbóż i garść siana. Zanim rodzina zasiadła do wieczerzy, wspólnie odmawiano pacierz, w niektórych domach czytano ewangelię o Narodzeniu Pańskim, a następnie łamano się opłatkiem składając sobie życzenia. Z obrazków na opłatku wróżono co kogo w roku spotka. Resztę opłatka można było zjeść maczając w miodzie. Gospodarz dzielił się opłatkiem ze zwierzętami domowymi, żeby mu zdrowo się chowały i dawały pożytek i przychówek. W czasie wieczerzy nie wolno było nikomu odchodzić od stołu. Mogło to bowiem sprowadzić na rodzinę nieszczęście,a nawet śmierć kogoś z domowników. Na stole ustawiano jedno wolne nakrycie. Na tych terenach miało to świadczyć o gotowości przyjęcia nawet przypadkowego wędrowca na wieczerzę, gdyż w tak szczególnym dniu nikt nie powinien być sam. Tradycja jednakże Królestwa Kongresowego okresu zaborów nakazuje pozostawienie wolnego nakrycia z pamięcią o zesłanym na Syberię lub aresztowanym członku rodziny. Mimo rozdzielenia, jest on nadal obecny z krewnymi, którzy o nim pamiętają i czekają na niego. W każdej chwili może wrócić i zasiąść do wieczerzy ... Wiadomo było, że o północy zwierzęta mogą przemówić ludzkim głosem. Nie zalecano jednak podsłuchiwania ich, przestrzegając przed tym opowiadaniem o pewnym gospodarzu, który ciekawy co też powiedzą jego woły, schował się pod żłobem. Istotnie o północy woły przemówiły: "Jeszcze w tym roku powieziemy naszego gospodarza na cmentarz!" Co też się i sprawdziło...

Po wieczerzy śpiewano kolędy. Wcześniejsze śpiewanie kolęd było absolutnie zakazane, także w związku z ryzykiem, że w takim domu ktoś umrze. Czuwano do północy i udawano się na Pasterkę. W Święta można było odpocząć po pracowitej i pełnej krzątaniny Wigilii. Nie wolno jednak było leżeć w łóżku w Boże Narodzenie w ciągu dnia - bo się zboże powali! Święto to należało bezwzględnie obchodzić w gronie najbliższej rodziny. Nie odwiedzano dalszych krewnych, sąsiadów, czy znajomych. Nie do pomyślenia było chodzenie w tym dniu z szopką po kolędzie. Dopiero św. Szczepan otwierał gościnnie drzwi zapraszając w odwiedziny! Wyruszały też na wieś grupy kolędników z pięknie przystrojonymi szopkami.


Elżbieta Dymek, 23.12.2012

Bibliografia:

    B. Ogrodzka - Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne. Sport i Turystyka MUZA SA, Warszawa 2007

Głogoczów Edukacja i kultura Teksty Felietony
Ustawienia dostępności
Wysokość linii
Odległość między literami
Wyłącz animacje
Przewodnik czytania
Czytnik
Wyłącz obrazki
Skup się na zawartości
Większy kursor
Skróty klawiszowe